niedziela, 16 marca 2014

Apollinaire

Apollinaire nie był przystojny: raczej krępy, o jajowatej twarzy. Jak pisze Hartwig: „tylko oczy były piękne, pełne życia i zarazem jakiejś napiętej czujności, południowe, urzekające”. Upodobania smakosza i żarłoka nie sprzyjały smukłej sylwetce. Apollinaire miał po prostu apetyt na życie. Chciwie słuchał opowieści dżokejów przesiadujących w barach przy dworcu Saint-Lazare. Namiętnie szperał w podrzędnych antykwariatach, kolekcjonował dziwne i rzadkie przedmioty. W Bibliotece Narodowej studiował książki o teozofii i okultyzmie oraz klasykę literatury obscenicznej. Podśpiewywał frywolne piosenki, a z prześladujących go melodii wywodził motywy wierszy. Na wpół bezdomny, całymi dniami włóczył się po ulicach Paryża. Kiedy jednak zdobył własne lokum, zachowywał się jak mieszczuch, nie pozwalając siadać na kanapie, na której sypiał. Nie lubił płacić, szczególnie za innych. Zatrudniał jednak sztab darmowych pomocników i sekretarzy – za sprawą jednego z nich trafił nawet do więzienia, podejrzany o udział w kradzieży Mony Lizy. Julia Hartwig, „Apollinaire”. Świat Książki, Warszawa, 416 stron, w księgarniach od listopada 2010 Apollinaire przyszedł na świat w Rzymie w 1880 roku jako Wilhelm de Kostrowitzky, a poetycki pseudonim zaczerpnął od ostatniego ze swych licznych imion: Guillaume Albert Vladimir Alexandre Apollinaire. Rodzinny majątek pod Nowogródkiem opuścił po powstaniu listopadowym dziadek jego matki, który w Watykanie został papieskim szambelanem. Apollinaire szczycił się swoją „polskością”: złotym wężem w herbie i bohaterskim męczeństwem zniewolonego narodu. Matka poety, Angelika Kostrowicka, nie znała polskiego, ale jej pochodzeniu syn przypisywał gwałtowny, słowiański temperament. Ta piękna awanturnica, bywalczyni kasyn w Monaco i Nicei, nigdy nie zdradziła, kto jest ojcem jej dwóch synów, ale jak pisze Hartwig, poeta „tolerował wszystkie możliwe warianty dotyczące swego pochodzenia, pod warunkiem, by przypisywany mu ojciec był osobą wysoko postawioną, stąd jego chętna zgoda nawet na papę kardynała”. Poeta, który swoją niejasną genealogię zdołał zamienić w osobistą legendę, nieomal przez całe życie pozostawał we Francji cudzoziemcem – obywatelstwo uzyskał dopiero podczas I wojny światowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz