Lubie zająć miejsce w kinie w pierwszym rzędzie,
czuję sie wtedy, jakbym była sama przed wielkim ekranem
można rozkoszować się zdjęciami, kadrami, muzyką i słowem,
można zatopic się w płynącej opowieści..
a można było odpłynać, bo
był to film niezwykły:
"La grande bellezza"
film o poszukiwaniu piękna,
serwujący w kadrze żywe, cudne obrazy,
a ostatecznie stawiający diagnozę
zepsutego świata elit,artystów i bogaczy,
gdzie dominuje pustka i nuda.
Rzym, bo tam dzieje się akcja filmu,
miasto, które kusi swoim pięknem,
a które pod powierzchnią kryje zepsucie,
zgniliznę, marazm, głupotę,
upadek, degrengoladę.
Miasto legenda,w kórym bywali wielcy filozofowie,
utalentowani artyści i ludzie wpływowi.
Miasto, którego niekwestionowane piękno
ma destrukcyjny wpływ i które jest gangreną
na żywym organizmie.
Tak widzi to miejsce reżyser, genialny Paolo Sorrentino
kształtując postać głównego bohatera ,
65-cio letniego pisarza Jepa Gambardella,
a przede wszystkim środowisko, którym się otacza.
Toni Servillo gra znakomicie.
Rozważania Jepa są pretekstem do ukazania marazmu społeczeństwa.
"Życie jest zbyt skomplikowane,
żeby mogła je zrozumieć jedna osoba "
- pociesza Jep młodego syna swej przyjaciółki,
którego kontakt z wielką literaturą
doprowadził do skrajnego pesymizmu.
Zdjęcia w filmie są zachwycające,od scen Rzymu
i wyciętych kadrów z życia,
po nienaganne garnitury Jepa,
kolorowe marynarki i staromodną elegancję..